Arak: Tarcza antykryzysowa to wsparcie dla pracowników i dla firm
Rząd przygotowuje "tarczę antykryzysową", która ma pomóc polskiej gospodarce w walce z kryzysem, wywołanym przez epidemię koronawirusa. Przeznaczy na ten cel ponad 200 miliardów złotych. Co to oznacza?
Piotr Arak: Przede wszystkim są tu dwa najważniejsze elementy. Pierwszym jest wypłacenie wynagrodzeń postojowych dla pracowników zatrudnionych w zakładach pracy, które mogą mieć przestoje w działalności. Widzimy to choćby po lokalach gastronomicznych. Połowa kwoty, którą ci pracownicy będą otrzymywali będzie z gwarancją od państwa. Dzięki temu będzie szansa na to, by utrzymać tych pracowników nadal zatrudnionych i by nadal otrzymywali oni swoje pensje. Inną kwestią jest to, że osoby zatrudnione na umowach cywilno-prawnych oraz osoby samozatrudnione będą mogły otrzymywać wynagrodzenie z powodu tego, że utraciły szanse na zarobkowanie. W wielu sektorach gospodarki byli narażeni na utratę zarobkowania, ten pakiet wychodzi im naprzeciw.
Ale inną kluczową sprawą jest wsparcie dla firm, które na wywołanym epidemią kryzysie stracą najbardziej.
To jest właśnie drugi element. Chodzi o to, żeby przedsiębiorcy mieli większe gwarancje, łatwiej dostępne kredyty. Tak, by na przykład uprościć sprawdzanie zdolności kredytowej dla firm, by nie trzeba było jej sprawdzać powtórnie. By po wywołanym przez epidemię kryzysie mogły spokojnie wrócić do normalnej działalności.
Są dwie teorie. Jedna, że recesja nas czeka, jednak po krótkim załamaniu nastąpi błyskawiczne odbicie i gospodarka ruszy do przodu. Druga, że ten kryzys potrwa znacznie dłużej niż nam się wydaje i będzie największy w najnowszej historii. Co pan o nich sądzi?
Rysują się faktycznie dwa scenariusze jeśli chodzi o rozwój gospodarczy. To, co się wydarzy ze zdrowiem publicznym, koniecznością ograniczania ruchu, kwarantanną społeczną, której jesteśmy poddani, będzie determinowało to, co stanie się w gospodarce polskiej, ale też europejskiej. Jeżeli w ciągu miesiąca, względnie kilku tygodni, uda się zmniejszyć skalę zachorowań, przywrócić w miarę normalne funkcjonowanie gospodarki, a podobne działania podjęte zostaną w krajach Europy Zachodniej, wtedy wrócimy na ścieżkę wzrostu, choć nie uda się uniknąć recesji.
Alternatywnym scenariuszem jest ten, że koronawirus tak łatwo nie odejdzie; że być może będzie nawracał jesienią, nie będzie jeszcze na niego szczepionki. Wtedy państwa europejskie będą gorzej radzić sobie z tym wyzwaniem, nie powróci produkcja, nie powróci też konsumpcja. Z tej perspektywy bardzo trudno powiedzieć jaki będzie wzrost gospodarczy. Możemy mieć bardzo niski ale jednak wzrost gospodarczy, możemy mieć recesję, a możemy mieć też recesję ogromną.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.